Przed nami spowiedź wielkanocna
Category : OGŁOSZENIA PARAFIALNE 2016 , WYDARZENIA
Pan Jezus powiedział do siostry Faustyny: “(…) jak będziesz postępować ze spowiednikiem, tak Ja będę postępował z tobą. Jeśli będziesz się ukrywać przed nim, (…) to i Ja ukryję się przed tobą i pozostaniesz sama” (Dz. 269). Podczas jednej ze swoich spowiedzi s. Faustyna w pewnej chwili zauważyła, że to sam Jezus ją spowiada. I stwierdziła: “Widzę, jak Jezus broni spowiedników. Sam wchodzi w ich działanie” (Dz. 331).
Podobnie mówił do niej Pan Jezus: “Jak się przygotowujesz w mojej obecności, tak się i spowiadasz przede Mną; kapłanem się tylko zasłaniam. Nigdy nie rozbieraj, jaki jest ten kapłan, którym się zasłoniłem, i tak się odsłaniaj w spowiedzi, jako przede Mną, a duszę twoją napełnię światłem moim” (Dz. 1725); “Życzenia jego [spowiednika] są życzeniami moimi” (Dz. 331).
Już niebawem w naszej parafii rozpocznie się przedświąteczna spowiedź wielkanocna. W naszej parafii zaplanowano na 18 marca br. całodniowy dyżur w konfesjonałach. Dzięki temu, każdy z wiernych będzie mógł skorzystać z sakramentu pokuty, który jest szczególnie ważnym elementem przygotowującym człowieka do Święta Zmartwychwstania Pańskiego.
PAMIĘTAJ !
Przystępując do spowiedzi św., spotykasz się z Chrystusem. On czeka na Ciebie, by otworzyć przed Tobą Swe Boskie Miłosierdzie. Nie zmarnuj tej szansy !
,,Pisz, mów o miłosierdziu. Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia; tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawiać dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone – nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego; na darmo będziecie wołać, ale będzie już za późno” (Dz 1448).
Fot. faustyna.pl
Przygotowanie do Spowiedzi świętej
RACHUNEK SUMIENIA
Rachunek sumienia jest praktyką konieczną dla każdego wierzącego. Jako bezpośrednie przygotowanie do spowiedzi jest czymś trudnym i często niezrozumiałym. Oderwany od doświadczenia nawrócenia, którego zewnętrznym przejawem jest sakramentalna spowiedź, wynaturza się w praktykę introwersji, której celem jest osobiste doskonalenie się.
Rachunek sumienia powinien zmierzać do przypomnienia sobie grzechów; winien nas ustawić w prawdzie o sobie. Jest to prawda o człowieku złaknionym życia i miłości, dobra i sensu, ale również o człowieku bezradnym, zalęknionym, poranionym; o człowieku wybierającym źle, na przekór instynktowi życia danego przez Boga. Świadczy o tym choćby narkotyzowanie się i pijaństwo młodzieży. Chce ona wolności, a wybiera zniewolenie. Chce szacunku, a naraża się na pogardę. Chce pięknej i wiernej miłości, a wybiera rozpustę. Marzy o prawdzie, a wybiera intrygi. Rachunek sumienia jest niezwykle ważną częścią sakramentu pojednania. To w nim uświadamiamy sobie, czym jest sakrament pojednania; to w nim uświadamiamy sobie, iż jesteśmy otoczeni Bożą miłością, a tak bardzo zawiedliśmy Boga, który nas kocha i z miłości do nas umiera na krzyżu.
Rachunek sumienia musi być szczery. Jedynym jego świadkiem jest Bóg. On zna sekrety naszego serca. Nie musimy przed Nim udawać kogoś lepszego. Przecież chcemy, by On nas wyzwolił z tego, co nas zniewala, by uleczył z tego, co nas rani, by przemienił to, co przerasta nasze siły. Stawanie w prawdzie to zdjęcie maski, jaką zakładamy, kryjąc się przed ludźmi. Chcemy im czymś zaimponować, zdobyć ich podziw i uznanie. Nie musimy tego robić przed Bogiem, bo wiemy, że Bóg nas kocha, że posłał swego Syna, aby zgładził nasze grzechy.
Rachunkowi sumienia towarzyszy zmaganie się z licznymi pokusami. Musimy uwierzyć, że ani Bóg, ani Kościół nie chcą naszej krzywdy, że stawką jest nasze życie, jego kształt i autentyzm. Dlatego trzeba wyzwalać się z pokusy racjonalizowania, samousprawiedliwiania się, tłumaczenia się przed sobą, przerzucania odpowiedzialności na innych lub na okoliczności. Choć te ostatnie mają często wpływ na nasze wybory, to nie one są podmiotem decyzji moralnych; my nim jesteśmy. W tym przejawia się nasze człowieczeństwo, że stajemy się świadomymi podmiotami decyzji moralnych. Za decyzją idzie odpowiedzialność. Dzisiaj często próbuje się przerzucać odpowiedzialność za nasze złe wybory na coś lub na kogoś innego. Mówimy: gdyby okazano nam miłość, gdyby nam powiedziano, gdyby nas ostrzeżono, gdyby nas nie skrzywdzono, to byśmy tego nie uczynili. Prawdą jest, że przeszłość wyciska na nas piętno; wyciska je także na naszych wyborach, jednak jako chrześcijanie wierzymy, że Chrystus nas wyzwolił i uzdolnił do wybierania dobra. Moralność to wolność i upodobanie w wartościach, to upodobanie w woli Bożej. Każdy, niezależnie od własnej historii, od swoich zranień i niepowodzeń, może wybierać dobrze. Przerzucanie winy na innych – na rodzinę, państwo, wychowawców, Kościół, Pana Boga – nic nie da. Trzeba pamiętać o dylemacie, jaki przeżył kiedyś Dawid, kiedy przekroczył Boże przykazania i mógł wybierać między karą ludzką a karą Bożą. Zdecydowanie wybrał karę Bożą, gdyż wiedział, że Bóg jest miłosierny. Lepiej liczyć na Boże miłosierdzie, pamiętając słowa św. Jana: Jeżeli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko (1J 3,10). W spowiedzi nie chodzi o oskarżanie się o wszelkie zło, ale o to jedynie, które sami popełniliśmy i za które ponosimy odpowiedzialność przed Bogiem i przed własnym sumieniem.
ŻAL ZA GRZECHY
Bez dobrego rachunku sumienia niemożliwe jest doświadczenie żalu za grzechy. Żal kruszy serce, prowadzi je do nawrócenia i do ponownego zaufania Bogu. Żal za grzechy jest żalem z tytułu pogardzenia miłością Bożą, z powodu niedowierzania Temu, który jest Prawdą, z racji odtrącenia wyciągniętej dłoni. Żal za grzechy jest żalem z powodu zerwania więzi z Bogiem z racji lęku i podejrzliwości wobec Boga, z powodu wiary szatanowi, który popycha do grzechu, by nas pozbawić Boga, a z Nim wszelkiego dobra. Żal za grzechy jest przyznaniem się do winy wobec Boga: Zgrzeszyłem przeciw Bogu i przeciw tobie, powiedział syn marnotrawny. Jest to przyznanie się przed sobą: To ja jestem winien, ja ponoszę odpowiedzialność za moje czyny, ja wybierałem na przekór i wbrew moim najgłębszym pragnieniom, które Bóg złożył w moim sercu; jest mi z tego powodu bardzo przykro. Jeśli przeżyjemy taki żal, choćby co jakiś czas, doświadczymy głębokiego pojednania się z Bogiem; ucieszymy się z Jego miłości.
Cechą szczególną autentycznego żalu za grzechy jest zapomnienie o sobie. Żałujemy, że Jezus cierpiał, że cierpieli z naszego powodu inni. Mówimy: Wzgardziłem Tobą, zniesławiłem Ciebie, odtrąciłem Twoją miłość. Czasem jednak w prawdziwym przeżyciu żalu za grzechy przeszkadza psychiczne poczucie winy, w którym w centrum uwagi jesteśmy my sami. Cierpimy, że z powodu naszych pomyłek i złych wyborów ucierpiało nasze dobre imię. Jak mogłem być taki głupi? Jak mogłem to zrobić? Jak mogłem to powiedzieć? Słyszy się uskarżania – nie potrafię żałować za moje grzechy.
Grzech wyrwany z kontekstu zranionej miłości Boga, która przebacza, przestaje być widziany jako niosący śmierć. Nie będzie żałował swoich grzechów ktoś, kto Boga nie kocha, kto nie poznał Jego miłości, kto nie odkrył, z jakiego bagna On nas wyrywa, przez ile mąk musiał przejść Jezus, by nas odkupić od śmierci. Kto szuka tylko siebie, zawsze znajdzie usprawiedliwienie dla swoich czynów i choćby był najnikczemniejszym z ludzi, nie będzie tego żałował. Żal za grzechy jest wynikiem uznania własnej winy, własnej odpowiedzialności za zniweczenie Bożego zamysłu zbawienia. Towarzyszy mu smutek, głębokie emocjonalne wzruszenie. Analizując poszczególne etapy sakramentu pojednania, wielu doszukiwało się w żalu za grzechy tego, co odtwarza zerwaną więź z Bogiem. O ile rachunek sumienia jest Bożym dziełem przywracania ładu naszego intelektu, o tyle przez żal za grzechy Bóg leczy nasz świat uczuć, leczy nasze serce, które odkrywa ponownie swoją zdolność miłowania Boga ponad wszystko.
POSTANOWIENIE POPRAWY
Pojednanie nie jest jednak jedynie uznaniem winy i odpowiedzialności za popełnione zło; nie jest też wzruszeniem z powodu zranionej miłości Boga. Pojednanie musi wyrażać się w uzdrowieniu woli. Temu służy mocne postanowienie poprawy. Skoro każdy grzech niszczy więź człowieka z Bogiem i wiedzie ku śmierci wiecznej, “naturalnym” owocem doświadczenia żalu za grzechy musi być postanowienie niegrzeszenia. Jest to niezwykle trudne, bo mamy żywą świadomość licznych porażek w tej dziedzinie. Postanawialiśmy poprawę już wcześniej i, niestety, wracaliśmy na te same ścieżki. Postanowienie poprawy nie może być jedynie odrzuceniem grzechu, wyeliminowaniem zła z własnego życia. Natura nie znosi pustki i dlatego odrzuceniu grzechu musi towarzyszyć wybór dobra, wybór dróg, na które chce nas wprowadzić Jezus. Musimy odkryć, ile tracimy grzesząc, jakiego doznajemy uszczerbku, wybierając niezależność od Boga. Ktoś poświęcający życie dla kariery musi zobaczyć, jakie dobro zmarnował. Ktoś wybierający rozwiązłość zamiast miłości czystej i pięknej, musi przekonać się o własnej pomyłce. Niestety, zwykle trzeba dopiero jakiegoś nieszczęścia, by ktoś taki przejrzał. Czasem niepowodzenie, zamiast przejrzenia, rodzi w nim gorycz i cynizm. Ale nawet ono nie jest w stanie wyzwolić go z sideł, w które sam się uwikłał.
Uzdrowienie woli to pojednanie własnej woli z wolą Bożą, to rezygnacja z własnej wolności na rzecz Boga. Wymaga to coraz większej pokory i coraz większej wolności wewnętrznej. Kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie i niech Mnie naśladuje, bo jestem cichy i pokornego serca – mówi Jezus. Postanowienie poprawy wyraża się na płaszczyźnie duchowej w woli upodobnienia się do Jezusa, bowiem tylko On i Jego drogi są nadzieją człowieka. Na płaszczyźnie moralnej, czyli na płaszczyźnie wolitywnej, zakłada ono poszukiwanie tego, co bardziej upodabnia nas do Jezusa. On nie złamał trzciny nadłamanej i nie zgasił tlącego się już płomyka. On przeszedł przez ziemię, wszystkim dobrze czyniąc. Jezus rodzi w naszych sercach pragnienie upodobnienia się do Niego, daje nam swego Ducha, Ducha świętości, który nam pomaga ją osiągnąć.
SZCZERA SPOWIEDŹ
Kościół wymaga, aby wyznawać grzechy ciężkie, popełnione świadomie, dobrowolnie i w ważnych sprawach. To one oddalają od Boga, pozbawiając nas życia Bożego, one niszczą Boży plan uświęcenia człowieka. Grzechy lekkie gładzi żal za grzechy. Wyrażamy go podczas Mszy św. Kościół także zaleca częstszą spowiedź, którą, o ile nie popełniono grzechów ciężkich, określa się jako spowiedź z pobożności. Chodzi w niej o stopniowe uwalnianie się od upodobania w jakimkolwiek grzechu, o przeżycie pojednania z Chrystusem, o chęć wzrastania w przyjaźni z Nim, o osobistą świętość, która jest powołaniem każdego chrześcijanina. Zważywszy na swoje powołanie do miłości na podobieństwo Jezusa Chrystusa, chrześcijanin nie może się zadowolić bylejakością. W realizacji tego zamysłu pomaga mu praktyka Komunii św. pierwszopiątkowej, wynagradzającej za grzechy świata.
Szczera spowiedź jest prostym przyznaniem się przed Bogiem i przed Kościołem: Zgrzeszyłem przeciw Bogu i przeciw tobie, przeciw miłości Boga i miłości bliźniego. Już nie jestem godzien nazywać się Twoim synem, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja. Chrystus wypowiada ustami kapłana słowo przebaczenia: Ja odpuszczam twoje grzechy. Szczera spowiedź i kapłańskie rozgrzeszenie są wyrazem zaledwie rozpoczętego procesu wewnętrznego nawrócenia. Kapłan pełni w tym procesie rolę wyjątkową. Jest świadkiem nawracania się, reprezentuje Boże miłosierdzie i Bożą sprawiedliwość, jest reprezentantem wspólnoty Kościoła, rozdartej przez grzech. Czasem zmuszony jest do wiary przerastającej jego poznanie, zmuszony jest doszukiwać się woli nawrócenia i przemiany życia tam, gdzie jej prawie nie ma. Czasem, zamiast być świadkiem nawrócenia, kapłan staje się oskarżonym; zbiera gromy za to, że Kościół ośmiela się być wierny Chrystusowi w stawianiu wymagań, w nazywaniu zła złem, a grzechu grzechem.
ks. Krzysztof Fijałkowski SJ
źródło: katolik.pl